Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 12 - For quick decision

Przez całą noc nie zmrużyłam oka . Bałam się jak cholera, każdy malutki hałas jaki usłyszałam przyprawiał mnie o zawał serca .Teraz muszę zważać na to co mówię . Każde złe słowo stawia mnie bliżej smętnego kosiarza . Kilka dni wcześniej gdyby Damon mnie nie uratował nie żyła bym już . Przynajmniej Katherine wyświadczyła by mi przysługę .
*** Damon ***
Było blisko dwunastej a Cassie jeszcze nie wyszła z pokoju. Postanowiłem zadzwonić do Stefana, być może się czegoś dowiedział.
- Znalazłeś już jakąś babajage która umie mnie z tąd wyciągnąć ?
- A co koniec waszego Love Story? ? Jaka szkoda . - W telefonie usłyszałem kobiecy głos
- Katherine .
- We własnej osobie .
- Gdzie Stefan ?
- Jeszcze żyję ale to tylko kwestia czasu, chyba że ...
- Chyba że co ? - Przerwałem zniecierpliwiony całą tą grą .
- Pomożesz Cassie zapomnieć o Tobie. W zamian ja zostawię Stefana i każę czarownicy zrzucić zasłonę, inaczej zabiję małą Smith i Stefana .
- Jaką mam pewność że nie blefujesz ?
- Żadnej. Damon zegar robi Tik-Tak !

*** Cassie ***

Siedziałam na łóżku u siebie w pokoju serwując po internecie kiedy do pokoju wpadł Damon jak z procy . Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać gdy usiadł na brzegu łóżka .
- Cassie, posłuchaj.
- Czego ode mnie chcesz potworze?! Wynoś się z tąd!
- Musisz mnie posłuchać! Katherine złapała Stefana i powiedziała, że jeśli nie karzę Ci o mnie zapomnieć to zabiję i jego i ciebie. Ale jeśli to zrobię ...
- Jeśli to zrobisz to co ?- Spytałam przerywając .- Nie będziesz miał przecież wyrzutów sumienia . Bo go nie masz .
- Cassie ...
- Rób co do Ciebie należy . Nie obchodzisz mnie już . - Powiedziałam najpoważniej jak umiałam . Nie zależne od tego czy miałam być żywa czy martwa zraniłam go celowo .
- W takim razie będziesz musiała zaakceptować to że ty mnie obchodzisz .
- Powodzenia . Ale wiesz co coś Ci powiem ja jestem strasznie pamiętliwa .
- Musisz mi pomóc .- Powiedział kiedy dałam mu dojść do głosu .
- Oh , Damon . Z jakiej racji ?
- Uratowałem ci kilka razy życie .
- Biorąc pod uwagę to że przez Ciebie bywałam na randkach ze śmiercią ... Nie , nie musze Ci pomagać .
- Ah , ta dzisiejsza młodzież .
- Nawet nie zaczynaj takiej gatki po nic nie zdziałasz .
- Jeżeli mi pomożesz znikne .

*** Damon ***
 
Miałem nadzieję że powie " Pomogę Ci ale zostań " lecz moja nadzieja znikła tak szybko jak się pojawiła .
- Pomogę Ci ale masz wyjechać .- Powiedziała zimnym tonem .- A więc co mam robić ?
- Zadzwonię do Katherine a ty jej powiesz że nic nie pamiętasz .- Wytłumaczyłem wykręcając numer do Pierce'ównej .

*** Cassie ***

Nie wiedziałam czy dobrze postąpiłam . Kochałam go ale ... No właśnie zawsze musiało być jakieś  "ale" . Za późno Damon wyjedzie a ja spróbuje żyć jak dawniej .
- Cassie tu twoja przyjaciółka , Katherine .- Usłyszałam głos morderczyni mego brata w telefonie .
- Katherine ? Nie mam takiej przyjaciółki . W ogóle co to za przestarzałe imię .- Miałam okazję aby jej do gryźć . Skorzystałam z niej .
- Nie pamiętasz jak chciałam Cię zabić ?- Jej głos wydawał się szczerze zaskoczony .
- Co ? Jak ? Ktoś mnie chciał zabić ? Ja ... Ja nic ... Ja nic nie pamiętam .- Zaczęłam się jąkać specjalnie aby uzyskać upragniony efekt . Jeszcze chwilę trwała wymiana zdań aż w końcu wampirzyca się rozłączyła i oddałam telefon Damon'owi .
- Żegnaj Damon .- Powiedziałam ale niebieskookiego już nie było . Z oczu spłynęła mi łza .

*** Damon ***

W domu znalazłem się w wampirzym tępię , nalałem sobie szklankę Burbona i pogrążyłem się w rozmyśleniach . Stało się . Skończyło się nasze Love Story . Siedemnastolatka mnie olała kiedy ja zazwyczaj takie zabijałem . W końcu do salonu wszedł Stefan .
- Witaj Bracie ! Świetnie że jesteś .- Oznajmiłem podając mi szklankę z tą samą zawartością co moja .
- Co świętujemy ?
- Cassie Smith rzuciła mnie .
- Co jej zrobiłeś ?
- Czemu od razu tak zakładasz . Może to akurat w niej są jakieś wady nie we mnie .
- To jak to szło ?
- Boże , Stefan ! Co Ty Edzio ze Zmierzchu czy  Matka Teresa z Kalkuty .
- Damon ...
- Błahostka . Chciałem ją zabić .- Orzekłem bez żadnych emocji . Wyłączyłem je . Wyłączyłem człowieczeństwo .


-----------------------------------------

I jak ? Teraz Damon dopiero będzie " zły " . Przynajmniej tak sądzę . Zapraszam do komentowania .

http://even-though-hate-we-are-family.blogspot.com/

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 11- I'm afraid you...!

           ***Stefan ***
Znalazłem wiedźmie w miasteczku obok, zadeklarowała że pomoże . Wiedziałem na razie tylko tyle że do domu Cassie nie można wejść i wyjść . Czarownica powiedziała że wie jak złamać te zaklęcie .
             *** Cassie ***
Właśnie oglądaliśmy jedną z części Zmierzchu . Oczywiście nie obeszło się bez krytki Damon'a .

- Boże ! Ten Edzio jest jak ...

- Widzę że nawet nie masz go z kim porównać .

- Prawda . Chociarz nie, trochę przypomina mi Stefanie.

- Dobre. Hehehe...ale idę spać, jestem zmęczona .

- Zmęczona ? Mamy wolną chatę i pewność że nikt nie wejdzie .- Powiedział i zaczął mnie całować .

- Masz rację .- Stwierdziłam na co zaczęłam rozpinać jego koszulę ... Po chwili wylądowaliśmy w mojej sypialni i chyba nie muszę mówić co było dalej...

Obudziłam się rano obok Damona, który jeszcze spał. Wyglądał wtedy tak niewinnie, chociarz wiedziałam, że tak nie jest. Wstałam, cicho się ubrałam i zeszłam na śniadanie. Przyszykowałam sobie jajka sadzone i tosty. Gdy jadłam zastanawiałam się co będziemy dzisiaj robić z moim chłopakiem, hmmm mogłam tak chyba powiedzieć... właściwie to nie ma za dużo zajęć w moim domu.
Przestałam się martwić tym, że tu utknęłam tu z Damonem, bo wiedziałam, że to i tak nie pomoże. Nagle usłyszałam głos za swiomi plecami.
- Widze, że już wstałaś i zjadłaś śniadanie. - powiedział niebieskooki.
- Tak, ale muszę jeszcze umyć naczynia.
- Nic nie musisz...- w wampirzym tempie znalazłam się na sofie pod ciężarem całującego mnie Damona.
- Nieee. Muszę pozmywać.
- Ty zawsze swoje....
- A zapomniałabym, co będziemy dzisiaj robić?
- Hmmmm... mam kilka propozycji...
- Damon! - uderzyłam go z całaj siły w ramię, ale on i tak prawie nic nie poczuł.
- Chcesz się bić? - zapytał z podniesionymi brwiami.
- No dawaj!
Nim się obejrzałam byłam oparta o ścianę z ręką na gardle.
- Wygrałem.- zbliżył twarz do mojej szyi i poczułam jego kły na szyi, ale on tylko wyszeptał mi do ucha:
-Zapamętaj. Nie prowokuj wampira.
- Nie boje się ciebie, ani trochę.- Od razu tego pożałowałam, bo gdy skończyłam wypowiadać te słowa poczułam niesamowity ból na szyi. Później nastała tylko ciemność...
                ***Damon***
Gdy oderwałem się od Cassie to dopiero sobie uświadomiłem co zrobiłem pod wpływem emocji. Prawie umarła i to przeze mnie. Szybko wziąłem jej nieprzytomne ciało na kanapę, przemyłem ranę i robiłem bandarz z rękawa własnej koszuli. Teraz wystarczyo czekać, aż się ocknie.
                 ***Cassie***
Obudziłam się na kanapie w salonie. Było już ciemno, więc musiałam spać kilka godzin. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie co stało się wcześniej. Teraz się go bałam. Bałam się Damona. Nie wiedziałam, do czego jest jeszcze zdolny, myślałam że mnie kocha, a on, on po prostu potraktował mnie jak swoją kolejną zabawkę. Rozpłakałam się w poduszkę. W tym momencie przyszedł niebieskooki.
- Przepraszam Cassie, naprawdę przepraszam. Nie bój się mnie, proszę.
- Ale ja się Ciebie boję!- wykrzyczałam. - I to przez ciebie! A teraz wyjdź z tego pokoju!
Zrobił tak jak mu kazałam. A ja poszłam do siebie.
_________________________________
Trochę krutko, ale wreszcie jest ten " zły " Damon. Serdecznie zapraszam do komentowania.

środa, 22 maja 2013

Rozdział 10 Let' s play a game.

               ***Cassie***
Damon zawiózł mnie pod sam dom. Wysiadłam i ruszyłam w stronę domu. Trochę bałam się samam yam spać, ale przecież Kathrine nie może tam wejść, nie zapraszałam jej.
              ***Damon***
Już miałem jechać do domu, ale coś mnie powstrzymało, uznałem że odwiedzę Cassie w pokoju.
Wskoczyłem przez o dziwo otwarte okno i rozłożyłem się na łużku. Po 15 minutach dziewczyna wróciła do pokoju w piżamie i z mokrymi włosami.
            *** Cassie ***
Kiedy wróciłam z łazienki nie lada się wystraszyłam na moim łużku leżał sobie jakby nigdy nic Damon.
- Co ty tu robisz?!
- Leżę.
- Widzę przecież, chodzi mi o to, co robisz w moim pokoju.
- Chciałem sprawdzić czy wszystko jest w porzątku.
- Jak widzisz nikt nie próbuje mnie zabić. Więc jest ok. Możesz już iść.
- No dobrze...- powiedział wstając i zmieżając w stronę okna.
Nagle podbiegł do mnie w wampirzym tempie i pocałował w policzek.
- Dobranoc.- wyszeptał mi do ucha.
W tym momencie stało się coś nieoczekiwanego. Wampir już chciał skoczyć, ale jakaś niewidzialna siła odepchnęła go aż na przeciwległą ścianę.
- Cholera!!!
- O co chodzi?
- Skąd mam to wiedzieć???!!! Wiem jedynie, że nie mogę z tąd wyjść.
- To może spróbój jeszcze raz?
- To tak nke działa. Mam lepszy pomysł, wystaw rękę za okno.
- Po co?
- Zobaczymy, czy na ciebie też działa to pole.
- Dobrze. - już chciałam wystawić rękę, ale napokała ją niewidzialna zapora. Zaczęłam okładać ją pięściami i kopać ale to nie działało.
- Przestań, bo jeszcze sobie coś zrobisz.- odparł niebieskooki.
- I co teraz? Jeśli nie wymyślimy jak się z tąd wydostać umrę tutaj, albo wcześniej ty mnie zabijesz!
- Nie zabiję cię, o czy ty mówisz.
- Jesteś tego pewien? Wybełkotałam czkając z nadmieru łez.
- Noooooo.... nie.- Dodał ze spuszczoną głową.
- No właśnie...
- Nie martw się, zaraz zadzwonię do Stefanii o pomoc.
                   ***Damon***
Gdy powiedziałem "Stefanii" na jej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Zaraz potem wyjąłem telefon i zadzwoniłem do brata.
Odebrał po 3 sygnałach.
- O co chodzi?
- Możesz nie wierzyć, ale utknąłem z Cass w jej domu i nie możemy wyjść. Jest tu taka jakby niewidzialna bariera. Chcemy, żebyś spróbował nas uwolnić, ale najpierw przyjedź sprawdzić, czy działa to w jedną stronę.
- Okej. Będę za 10 minut.
              ***Cassie***
Chwilę później Damon się rozłączył a po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi.
Otworzyłam Stefanowi drzwi, ale gdy on próbował wejść niestety zatrzymał się na niewidzialnej barierze tak jak ja i Damon.
- O tym mówiliście.
- Tak.
- To jest zaklęcie rzucone przez jakąś czarownice, prawdopodobnie pracującą dla Kathrine.
- Ale z kąd ty to wiesz? - spytałam się zdziwiona.
- Powiedzmy, że jestem bardzej doedukowany niż mój brat.
- Ha, Ha, Ha. Kiedy ja się bawiłem Stefania uczyła się i użalała nad sobą...
- Ale może nam pomóc, a to już coś.
- Dobra to spadaj. - powiedział Damon ironicznie się uśmiechając.
- Do zobaczenia Cassie!- powiedział Stefan podkreślając słowo "Cassie".
- Cześć!- pomachałam mu.
  Gdy już poszedł ruszyłam w stronę swojego pokoju. Chciałam spać.
- A gdzie ja będę spał? Spytał Damon, o którym całkowicie zapomniałam.
- Masz kanapę.
- Hmmmm.... nie.- nagle zniknął mi sprzed oczu, a gdy weszłam do sypialni leżał na moim łóżku.
- Mogłam się tego spodziewać.
Byłam pewna, że nie będzie chciał mi ustąpić, ale byłam tak zmęczona, że nie miałam siły się kłucić. Położyłam się obok Damona a on objął mnie i przytulił, nie stawiałam się, bo było mi nawet przyjemnie. I odpłynęłam w krainę snu.
      ~ Następnego dnia rano~
- Witaj kochanie. -powiedział niebieskooki.
- Nie mów do mnie kochanie! - odwarkłam.
- Ktoś tu jest zdenerwowany....
- Przeprzaszam, ale się denerwuję. Nie zawszę zdarza się być uwięzionym we własnym domu. I to dosłownie.
- Zadrza się.
- Ha Ha Ha. Bardzo śmieszne.
- A tak wogóle to co na śniadanie?
- Nie wiem. Są jajka, albo...- po chwili ucichłam gdy zrozumiałam przesłanie Damona.
            ***Damon***
- Noooo...eeee...
- Nie martw się, żartowałem.
- Ale tak na serio, to kiedy ostatnio jadłeś?
- Hmmmm... 4 dni temu.
- Jak chcesz tooo...- odgarnęła w tym momencie włosy z szyi i lekko przechyliła głowę. Tak na prawdę byłem na tyle głodny, że nie zastanawiałem się dłużej i zbliżyłem się do Cassie, a moje kły momentalnie się wydłużyły co zauważyła i lekko się cofnęła, ale nie zwróciłem na to uwagi. Po chwili wbiłem je w jej szyję i zacząłem pić krew. Gdy skończyłem odsunąłem się od Cassie, bo zauważyłem, że jest trochę przestraszona.
- Dziękuję. - odparłem.
- Proszę.
- Nie ruszaj się. Przyniosę ci jakiś plaster. Mam nadzieję, że chociarz to posiadasz, bo pamiętam, że bandaży nie masz.
- Przykro mi... plastrów też nie mam.
- Och... nie załamuj mnie!
Ugryzłem się w nadgarstek i przystawiłem do jej ust.
- Nie mazgaj się. Nie moja wina, że nie masz plastrów.
              ***Cassie***
Próbowałam protestować gdy Damon dawał mi swoją krew, ale był ode mnie dużo silniejszy. Po chwili dałam sobie spokój.
- Wystarczy. -Zabrał swoją rękę od moich ust a ona automatycznie się zagoiła.
- Teraz może ja coś zjem? - zaczęłam robić naleśniki. Gdy skończyłam umyłam naczynia i usiadłam do wymarzonego posiłku.
-Ej! Tego było więcej! Co z nimi zrobiłeś?
- Zjadłem.
- Ale myślałam, że wampiry nie jedzą ludzkiego żarcia...
-Nie potrzebują. Ale to nie znaczy, że nie lubię naleśników. - Uderzyłam go w ramię a on krzyknął " ała" z miną skrzywdzonego dziecka, ale i tak wiedziałam, że go nie zabolało.
- To co robimy?- spytał Damon.
- Może pooglądamy jakieś filmy o wampirach?
- Jeden Ci nie wystarczy?- uniusł brwi lekko do góry.
- No chodź, będzie fajnie!
_________________________________
Ten rozdział napisałam trichę dłuższy, więc mam nadzieję, że pod tym względem jesteście zadowoleni, a ocenę rozdziału zostawiam wam.  :-)

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 9 - This is not the end


*** Cassie ***

Szłam skrawkami lasu kiedy zostałam przyparta do jednego z drzew .
- Tęskniłaś ?- Spytała znajoma mi od nie dawna osoba - Katherine . 
- Przyznam że ani trochę .- Powiedziałam ledwie co oddychając .
- Zabiłam twojego brata . Teraz twoja kolej .- Powiedziała pokazując twarz potwora . Wbiła swoje kły w moją szyję . Po chwili poczułam jeszcze jak upadam na zimną ziemię .

*** Damon ***

Chciała zabić Cassie nie przejdzie jej to tak łatwo . Zobaczyłem jak ciało Smith upada na ziemie jeszcze żyła . Obróciłem wampirzyce w swoją stronę i wbiłem jej kołek prosto w serce . Katherine osunęła się bez władnie na ziemię i od razu zabrałem się za pomoc Cassie . Miała zamknięte oczy ale jak już wspomniałem żyła . A to najważniejsze . Wziełęm ją na ręce i w wampirzym tępie znaleźliśmy się w jej domu .
- Widzę że przyprowadziłeś naszą uciekinierkę .- Powiedział Stefan gdy wszedłem .
- Jeżeli nie wpiszesz do swojego pamiętnika że wykiwała Cię siedemnastolatka sam to zrobię .- Powiedziałem kładąc Cassie na kanapę i przykrywając kocem .
- Co z nią zrobisz ?
- Odbędziemy naprawdę długą i nudną pogawędkę . Ona zapewne to zignoruje bo nigdy się nikogo nie słucha .
- A co z Katherine ? -
- Katherine nie ...- Chciałem powiedzieć ale się zastanowiłam . Chwileczkę nie wzięłem jej ciała jeżeli ktoś to zobaczy w mieście będzie obowiązować godzina policyjna a Cassie nie lubi zakazów .
- Damon .
- Zostawiłem jej ciało .
- Dobra zajmę się tym ...
Wytłumaczyłem Stefanowi gdzie może jego szukać . Nie całą godzinę później zadzwonił do mnie .
- Stefan , jakiś problem ? Czyżbyś miał problem z oznaczeniem jej grobu ?- Spytałem brata przez telefon .
- Damon nie ma jej .
- Wiesz co jak Ci chyba kupię GPS .
- Szukałem nie ma jej .- Powiedział jeszcze raz . Po zakończonym połączeniu dostałem SMS .

Witaj Damon
                                    Katherine

----------------------------------------------------------------------
Hej ! Wiem że rozdziały są niesamowicie krótkie ale za niedługo postanawiamy się wziąć do roboty .
Dzięki za komentarze i liczymy na następne .
Pozdrowionka :-)
http://kuzynka-salvatore.blogspot.com/

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 8 - I do what pleases me


- Dlaczego ? Co ja jej zrobiłam ? - Pytałam się Damon'a wypłakując się w jego ramię . Przytulał mnie i głaskał po włosach .
- Nic jej nie zrobiłaś . Mści się . Myślała że nasz trójkącik ja , ona i Stefan będzie trwał w nieskończoność .
- Zrób coś ... Jeżeli zabije moich rodziców ... Ja , już nie mam nikogo .- Powiedziałam ostatnie zdanie łamiącym się głosem .
- Coś się wymyśli .- Mówił przewracając w dłoni drewnianym kołkiem .
- Idę z Tobą .
- Oczywiście że nie .- Powiedział kładąc nacisk na ostatnie słowo .
- Jasne że tak .
- Zostajesz albo będę musiał Cię zauroczyć .
- Powodzenia z moją magiczną bransoletką .- Powiedziałam machając mu ją przed oczami .
- Nie dawałem Ci jej .
- Twój brat kabareciarz się o mnie zatroszczył .
Po jakiś pięciu minutach zostałam sama ze Stefanem . I Chyba zauważył mój grymas na twarzy .
- A co Ty masz taką minę ? Coś się stało ?
- Mój brat nie żyje . A Ty zadajesz takie dziwne pytanie ... Chad był zwykłym dupkiem mimo to go kochałam .
- Ej ! O zmarłych się nie mówi źle . Ale nie powiem chodzisz z podobnym dupkiem .
- W jakiś sposób Damon również jest martwy a , o zmarłych się tak nie mówi .- Powiedziałam odpłacając się tym samym .
- Rozumiem . Wszystko co powiem może być wykorzystane przeciwko mnie ?
- Dokładnie .
Stefan po jakimś czasie stwierdził że kakao poprawi mi humor . Poszedł do kuchni je przygotować . Ja postanowiłam skorzystać z
okazji i się wymknąć .Udało się bez większych przeszkód .

Szłam ciemnymi uliczkami Mystic Falls . I teraz było pytanie gdzie szukać Katherine i Damon'a . Po chwili postanowiłam że skieruję się w stronę lasu .

*** Stefan ***

Przyszedłem z kubkiem kakao dla Cassie ale nie było jej w salonie . Postanowiłem sprawdzić resztę domu ale również jej nie było .Wybrałem numer do Damon'a .
- Witaj bracie ! Czyżby Cassie już Cię zmęczyła ?- Usłyszałem w słuchawce .
- Właściwie chyba lubi bawić się w chowanego albo coś w tym stylu ...
- Proszę nie mów mi że siedemnastolatka Cię wykiwała .
- Ty to powiedziałeś .
- Dzwoniłeś do niej ?
- Zostawiła telefon .

*** Katherine ***

Byłam w lesie bawiąc się z Damon'em w chowanego bądź też ganianego jak kto wolał . Usłyszałam bardzo ciekawą rozmowę braci Salvatore . Mała Smith błąkała się gdzieś w pobliżu .
Znajdę ją . Pogadamy jak stare znajome ...

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 7 Kathrine it's big problem.

Razem ze Stefanem poszliśmy do mojego domu, gdzie czekał już Damon.
- Słyszałaś, że Kathrine uciekła?
-Tak, Stef mi powiedział.
-A więc. Do płuki jej nie znajdziemy będziemy z moim bratem pilnować cię.
- Dobrze, ale co z moimi rodzicami i Chadem?
-Już się tym zająłem. Pojechali na wakacje do rozwiązania się tej sprawy.- Uśmiechnął się do mnie tajemniczo. Już chyba wiedziałam, o co mu chodziło. Pewnie ich zauroczył.
- Pierwsza warta przypada na mnie- Powiedział Damon. Stefan już poszedł i zostaliśmy sami.
- To co robimy. - Spytałam się czrnowłosego chłopaka.
- Zawsze chciałem obejrzeć Zmierzch. Po tych słowach oboje roześmialiśmy się tak głośno, że było nas słychać na całej ulicy.- Jak chcesz ... -Damon zrobił popcorn a ja przygotowałam wszystko do seansu.
W końcu usiedliśmy na kanapie, a ja puściłam film. Niebieskooki objął mnie ramieniem.
Podczas filmu było bardzo wesoło, Damon cały czas coś krytykował.
- Co to wogóle ma być! W prawdziwym życiu nie jest tak wesoło i wampiry palą się na słońcu a świecą jakby ktoś wysypał na nich z kilo brokatu!
- Mam jedno pytanie. Czemu skoro mówisz, że wampiry palą się na słońcu, ty i Stefan spokojnie poruszacie się w dzień? Chłopak zamachał mi dumnie ręką przed oczami na której widniał wielki pierścień.
-Aha rozumiem. A co będzie jeśli ci go zabiorę?
- Na pewno nie będzie ciekawie, biorąc pod uwagę to, że siedzimy w dość słonecznym miejscu. Na jego twarzy pojawił się lekki grymas.
- Zawsze warto spróbować. - Sięgnęłam jego dłoni, ale on był szybszy. Po chwili zaczęliśmy się szarpać jak 5- cio latki. Cała zabawa skończyła się na tym, że ześlizgnęłam się ze skórzabej sofy i rościęłam sobie dłoń aż do nadgarstka. Z dłoni zaczęła lecieć mi obficie krew. Wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Damon stał po pezeciwnej stronie pokoju podparty o ścianę.
-Chodź, pomogę Ci. - powiedział co bardzo mnie zdziwiło.
-Jesteś tego pewien? Bo wiesz, ja sobie poradzę.
-Tak. Chodź bo się rozmyślę.
-Rozmyślisz? A na jak temat?
-Tego czy jestem pewny.
  Ok, to gdzie masz jakieś bandaże czy coś co się używa żeby zabezpieczyć ranę?
- Nie mam.
- Och, zwariuje przy tobie.- W tym momencie podwinął sobie rękaw od czarnej koszuli, ugryzł się w ręke i przystawił mi ją do ust.
- Co ty robisz? - wybełkotałam.
- Dzięki temu rana szybcie się zagoi a mnie nie będziesz musiała tak torturować.
-Torturować?
-Nawet nie wiesz jak twoja krew ładnie pachnie. - powiedział i uśmiecjnął się do mnie.
- Tak w ogóle po co te warty ? Teraz jestem strzeżona lepiej niż papież w Watykanie . - Cassie skończ temat . - Jesteś taki jak mój brat zawsze chce się od wszystkiego wymigać . - Nie porównuj mnie do tego bahora . - Kolego mówisz o moim bracie . -Powiedziałam kiedy przyszedł SMS od nie znajomegk numeru . Mam nadzieję że pożegnałaś się z bratem .

Przeczytałam a pod napisem widniało zdjęcie mojego martwego brata i podpis .

Katherine

Mój telefon rozbił się o podłogę . - Cassie co jest ? - Spytał Damon z zapokojoną miną . - Mój...Mój brat . Nie żyje . - Co jak ? - Katherine .
________________________________________
Mam nadzieję, że nie jest źle :-) No i Kathrine wróciła, ale jakby co to w naszym opowiadaniu nie będzie Elki. No i chciałabym wiedzieć, czy chcecie pierwotnych?

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 6 - She is back.

Damon jest okropny . Zabił niewinnego człowieka tylko dlatego że spytał się która godzina . Nie mogę być z taką osobą lecz kocham go . Pójdę do niego porozmawiamy . Zarzuciłam kurtkę na ramię i wyszłam
- Cassie jak mniemam .- Powiedziała nieznajoma dziewczyna siedząca na werandzie z czekoladowymi kręconym włosami i takiego samego koloru oczami .
- Znamy się ? - Spytałam i zostałam przywarta do ściany .
- Jestem Katherine . I bardzo mi się nie podoba że zaprzątasz Damon'owi głowę . Oczy dziewczyny zrobiły się inne . Po chwili jej bezwładne ciało leżało na podłodzę werandy, ujrzałam stojącego Damon'a .


*** Damon ***

Pokłóciłem się z Cassie . Poszłem do domu i nalałem sobie burbona na pocieszenie . Usiadłem na kanapię i zaczełęm pić . Myślałem o tym co się stało , chciałem iść i ją przeprosić , ale chwila . Damon Salvatore nie przeprasza . Lecz z drugiej strony zależało mi na Cassie i nie chciałem jej stracić jak Katherine . Uznałęm że poświęce swoją dumę . Wstałem i ruszyłem w stronę jej domu .
Gdy byłem już pod domem usłyszałem krzyk Cassie . Od razu ruszyłem jej na ratunek w wampirzym tępie . Zauważyłem ją na werandzie z Katherine . Próbowała ją udusić . Podbiegłem do niej w nadludzkim tępie i skręciłem jej kark . Przytuliłem Cassie .


*** Cassie ***

Zaczęłam płakać w ramionach Damon'a . Jak bardzo się cieszę że mnie uratował . Gdyby nie on mogłabym już nie żyć .
- Przepraszam .- Powiedział niebieskooki .- Postaram się bardziej panować nad emocjami .- Uśmiechnął się do mnie a ja przytuliłam się do niego jeszcze mocniej .
- Koniec tego miłego . Została jeszcze sprawa tej zołzy , zabiorę ją do lochów w naszym domu a potem się zobaczy . Muszę już iść .
W końcu ktoś zainteresuję się martwą dziewczyną na werandzie .
Po tych słowach poszedł do ciała Katherine i przerzucił je sobie przez ramię .

*** Damon ***

Kilka minut później wrzuciłem ciało wampirzycy do lochów . Po czekałem kolejne kilka minut zanim się obudziła .
- Widzę że nasza jędza się obudziła ... Po co wróciłaś ?
- Daj mi pomyśleć ... Dla ciebie . Po za tym , nie wiem jak można się spotykać z taką wywłoką .
- Katherine gdybyś to zrobiła kilka lat temu cieszyłbym się niesamowicie ... ale teraz... nie masz dla mnie większego znaczenia. *** Cassie ***

Po incydencie z Kat poszłam do Grill'a . Było tam wielu nie znajomych co było nie lada dziwne . Zauważyłam Stefana siedzącego przy jednym ze stołów , podeszłam do niego .
- Hej mogę tu usiąść ?- Spytałam .
- Z facetem od kabaretów ? Jasne .- Odpowiedział z uśmiechem .
- Słyszałeś już kto mnie odwiedził ? - Spytałam siadając a ten zmaszczył czoło .- Widzę że nie . Katherine , odwiedziła mnie dzisiaj ... Uznajmy że odwiedziła .
- Damon wie ?
- Tak , uratował mnie . - Powiedziałam .
- Widzę że mój brat jeszcze nie zaopatrzył Cię w bransoletkę .
- Co ? Nic nie wiem .- Powiedziałam ze zdziwioną miną a ten wyciągnął z kieszeni bransoletkę i założył mi na rękę .
- Bransoletka z werbeną będzie Cię chronić przed zauroczeniem .
- Dziękuję .- Powiedziałam po czym do Stefana przyszedł SMS . Wydawał się zmartwiony czymś .
- Musimy iść .
- A ja ? Z jakiej racji ?
- Damon napisał że mnie zabiję jeżeli coś Ci się stanie .
- A co niby miało by mi się stać .
- Katherine uciekła .

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 5 - Always something is wrong

- Nie obchodzi mnie to .- Powiedziałam .
- Jak chcesz . A więc co porobimy ?
- Opowiesz mi wszystko .
- A więc zaczęło się 1864 [...] .
- Wow . Więc abym wiedziała więcej może poczytamy Pamiętniki Stefana . W pokoju Stefana było ich mnóstwo . Wzięłam pierwszego lepszego do ręki . I zaczęłam czytać Damon też ale jakiś inny . Przez cały czas moją głowę zaprzątało jedno pytanie .
- Damon ?
- Cassie ?
- Jak można stać się wampirem ? - Spytałam , interesowało mnie to .
- A co chcesz ?
- Jak ? - Zignorowałam jego pytanie .
- Musiałbym dać Ci trochę swojej krwi , musiałabyś umrzeć ... Budzisz się jako pół-żywa , pół-martwa .
- I tyle ? Myślałam że to będzie trudniejsze .- Prychnęłam .
- Nie dałaś mi skończyć ... Musisz wypić ludzką krew jeżeli nie umrzesz na zawsze .- Wytłumaczył mi i więcej się nie odzywałam . Po jakimś czasie do pokoju wszedł Stefan .
- Witaj Bracie .- Przywitał się Damon .
- Hej .- Powiedziałam i czytałam dalej .
- Co robicie ? - Spytał .
- Czytamy twoje bazgroły .- Powiedział Damon .
- Przestań ma ładne pismo .- Zaprzeczyłam .
- Nie powiem swoim czasem Stefan był nie złym pisarzem , Cassie .
- Chyba kabaretów .- Zakpiłam z młodszego Salvatore'a .
- Ej ! - Krzyknął zabierając mi notatnik .
- Ej ! To była pierwsza lektura która mi się spodobała a Ty mi ją tak zabierasz . Ty jędzo, Ty zołzo .- Powiedziałam a bracia zaczęli się śmiać .
- Masz ta jest lepsza .- Powiedział Damon rzucając mi lata dwudzieste ...

Po przeczytaniu poszliśmy z Damon'em do opustałoszego parku .
Był tam młody chłopak w moim wieku lecz nie znała go .
- Przepraszam . Która godzina ?- Spytał podchodząc do Damon'a .
- Twoja ostatnia .- Oznajmił skręcając obcemu kark .
- Damon ! - Krzyknęłam na niebieskookiego i podbiegłam do chłopaka . Nie żył .
- Co ? Powinien wiedzieć że mnie się nie pyta o takie rzeczy .
- Czyli mnie też byś zabił ? Damon ! Posłuchaj tego co mówisz .
- Nie zmienię się , Cassie !
- W takim razie zapomnij o mnie !
- Idiotka !
- Psychopatyczny wampir idiota ! - Wykrzyczałam mu prosto w twarz i każde napięcie poszło w swoją stronę .

wtorek, 14 maja 2013

4- The true.

Śmiałam się i śmiałam ... Ale zauważyłam że Damon'owi wcale nie jest do śmiechu .
- Ale ... jak ? To nie możliwe - Zaczęłam się jąkać . W dodatku
czułam jak do moich oczu napływają łzy . Zaczęłam rzucać w niego poduszkami. -
Uspokoiłaś się już ?- Spytał łapiąc ostatnią poduszkę .
- Nie i się nie uspokoję . Jak możesz być takim egoistą ?Ja wyprosiłam cię z domu, a ty tak bezczelnie pojawiasz się w moim pokoju!
-Chciałem ci wszystko wytłu... - nie zdążył skończyć bo wypchnęłam go za drzwi a potem kazałam wyjść. Tym razem się nie sprzeciwiał....

Dzień później ...

Wstałam rano po prawie nie przespanej nocy . Miałam wyrzuty w kwestii tego co powiedziałam Damon'owi postanowiłam że muszę go przeprosić . Ubrałam pierwsze lepsze rzeczy które wisiały w mojej szafie . Jakiś czas później stałam pod domem Salvatore'ów . Zapukałam ale nikt mi nie otwierał Ja nie potrzebuję zaproszenia . Pomyślałam i otworzyłam drzwi . Weszłam do domu .
- Damon ?! Damon ?! - Zaczęłam krzyczeć choć byłam przekonana że szeptem również by usłyszał .
- Cassie? czym sobie zasłużyłem że raczyłaś do mnie przyjść ?- Spytał Damon . Widziałam że ten noc miał również nie przespaną .
- Chciałabym Cię przeprosić to ja zachowałam się jak egoistka .
- Cassie ... - Zaczął ale przerwałam mu zamykając jego usta pocałunkiem .
- Przepraszam cię za wtargnięcie do pokoju, ale jeśli chcesz kontynuować, naszą znajomość to musisz wiedzieć, że zachowywałem się gorzej. - Mrugnął i uśmiechnął się do mnie tajemniczo.
________________________________
Ten rozdział pisałyśmy razem z Justyną w większości w szkole. Mam Nadzieję, że chociaż można zrozumieć o co chodziło xD i jeszcze raz zapraszam do komentowania.

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 3 - Good joke


Obudziłam się rano w jakimś pokoju, prawdopodobnie Damona, ale jego już nie było. Postanowiłam ubrać się i iść do domu, rodzice przecież na pewno się zamartwiają. Ale w co się ubrać? Moja bluzka i jeansy są doszczętnie zmasakrowane. Podeszłam do pięknie rzeźbionego krzesła na którym leżały czarne legginsy, szara koszulka i skórzana kurtka. Cały Damon. Chyba nikogo nie było w domu, więc postanowiłam skorzystać z okazji i pozwiedzać. W pierwszym pokoju najbardziej przykuła moją uwagę komoda z przeszklonymi drzwiami i wieloma książkami?... notatnikami? Nie ważne. Sięgnęłam po pierwszy lepszy egzemplarz i przeczytałam tytuł: "Pamiętniki Stefana 1864" Coooo??? Ale przecież to niemożliwe! Pomyślałam, że to błąd, ale patrząc po innych uznałam, że rzekomy Stefan jednak się nie pomylił. Reszta książek była z takimi samymi starymi datami. Co miałam o tym myśleć? Widać że jak przypuszczam brat Damon'a nie pisał pismem z XXI wieku . Było bardzo ładne , staranne ... No cóż to chyba nie moja sprawa, ale... taka sytuacja może się już nie powtórzyć .Ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem. Zaczęłam czytać: Drogi Pamiętniku..ale chyba nie dane mi było to czytać, bo usłyszałam, że jednak ktoś jest na dole..zeszłam na dół zarzucając między czasie kurtkę na ramiona .
- Kim jesteś ?- Spytał prześliczny blondyn który siedział w salonie patrząc na mnie swoimi ślicznym zielonymi oczami .
- Cassie Smith . Ty jesteś bratem Damon'a ?
- Tak , Stefan . - Przedstawił się  podchodząc do mnie a następnie poddając mi dłoń na przywitanie którą uściskałam .
- Muszę już iść , rodzice się będą martwić .- Oznajmiłam i gdy się odwróciłam przede mną stał Damon . Nie powiem wystraszyło mnie to .
- Już nas opuszczasz ? - Spytał z tym swoim ślicznym uśmiechem .
- Rodzice będą się martwić , nie sądzisz ?- Spytałam wymijając go .
- Myślisz że puszcze Cię samą ? Mowy nie ma .- Usłyszałam za mną słowa niebieskookiego które spowodowały na mojej twarzy uśmiech .
- Jestem w stanie sama trawić do domu . - Powiedziałam wychodząc . Podążył za mną Damon .
Wyszliśmy z domu kiedy stwierdziłam że wolę się przejść .
- Gdzie mieszkasz ?- Spytał .
- Scherlook'u myślę że miałeś czas dowiedzieć się tego .- Powiedziałam na co mój towarzysz przewrócił oczami .
- A Ty nie musisz być taka przemądrzała .- Powiedział . Ale nagle włączyła się myśl która wczoraj nie dawał mi spokoju .
- Damon . Czy Ty zabiłeś tego chłopaka ?- Spytałam nie pewnie i zapanowała nie zręczna cisza . Nie wiem czy mam się bać że obok mnie idzie morderca czy cieszyć że uratował mi życie .
- Cassie ...- Zaczął zagradzając mi drogę .- Nic nie pamiętasz z wczorajszego wieczoru . Wiesz tylko że wyszłaś ze mną z Grill'a i poszłaś ze mną do domu . Zrobiłaś się śpiąca i usnęłaś .
Powiedział po czym powtórzyłam posłusznie . Tak , myślałam że tego chciał . Kim on niby był ? Jakimś magikiem . Zachowywał się jak nie powiem kto ... Do tego dodać to że jego brat ma jakieś dziwne pamiętniki . To za dużo . Ale co mam zrobić że go lubiłam ? Nie ! Cassie zejdź na ziemię ! Ten tu zabił jakiegoś niewinnego człowieka a Ty się w nim dodatku zabujałaś . Wpuściłam go do środka . Rodziców i Chad'a nie było w domu . To nawet dobrze . Weszłam do środka .
- A Ty waćpanie czekasz na specjalne zaproszenie ?- Spytałam a ten posłał mi ten swój uroczy uśmiech .
- Nie śmiem wejść bez zaproszenia .- Powiedział co wydało mi się dziwne . Większość moich znajomych wchodzi nawet bez zapukania , dostawca od pizzy też to robi .
- W takim razie sobie postoisz .- Dogryzłam mu na co na jego twarzy pojawił się grymas . - Możesz wejść .
- Super .- Powiedział uwalając mi się na kanapę .
- Damon a powiedz mi jeszcze jedno . Pamiętniki Stefana z XIX wieku ... Mówi Ci to coś ?
- Czytałaś .
- Nie mogłam się oprzeć .
- Dobrze a więc powiem Ci prawdę ...- Powiedziała kiedy usiadłam bok niego .
- Mam się bać ?- Prawię pękałam ze śmiechu .
- Ja i Stefan jesteśmy wampirami .- Nie no teraz to musiałam się pośmiać .
- Jasne ...
-----------------------------------------------------------------------------

No więc jak widać mnie i Moniki nie da się zaskoczyć :-)
Monitorujemy wszystko na bieżąco . Dzięki za komentarze i te spamy . Chcę wam jeszcze tylko powiedzieć że te co lubią Kol'a w tym ja ... Jest on nazywany przez Monikę uwaga cytuję " Frajer z rondelkiem na głowie " .
Przy okazji jak by ktoś chciał wpaść :

http://kuzynka-salvatore.blogspot.com/

The amazing day...in the bad sense.

Cały następny dzień przeleżałam w łóżku. Wieczorem znudziło mi się to, więc poszłam do Grilla, zamówiłam colę i usiadłam przy moim ulubionym stoliku. Nagle ktoś się przysiadł. Jeśli dobrze pamiętam nazywał się ...
-Damon?
-Tak, cześć.
-Cześć.
-Co się stało, że masz taką smutną minę?
-A... nic. Po prostu ... moją przyjaciółkę zagryzło jakieś zwierze przedwczoraj w lesie, a gdy przyjechała policja ona..., ona już nie żyła -dodałam ze spuszczoną głową. -Na te słowa jakoś dziwnie zareagował, ale na pewno mi się zdawało.
-Przykro mi. Ale wiesz, trzeba żyć dalej.
-Wiem, tylko że byłyśmy z Sophią jak siostry, a teraz już jej nie ma.
Spojrzałam na zegarek: była 21:51 a mama prosiła mnie żebym była w domu o 22:00!!!
-Muszę już iść! Powiedziałam i zerwałam się z miejsca.
-Odprowadzić cię? Ta okolica jest niebezpieczna o tej godzinie.
-Nie dzięki, naprawdę, śpiesze się.
- Cześć!
-Pa- Czarnowłosy chłopak uśmiechnął się i mi pomachał. Odpowiedziałam tym samym.
Gdy wyszłam z Grilla ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu, ponieważ mi się śpieszyło wybrałam drogę przez las, chociaż wiedziałam co dzieje się z dziewczynami w ciemnym lesie o tak późnej porze w horrorach...
Tak ja myślałam szybko pożałowałam tego wyboru. W moją stronę zaczęła się zbliżać zakapturzona postać. Przyśpieszyłam kroku, aż w końcu zaczęłam biec. Gdy chciałam zobaczyć jak daleko jest, odwróciłam głowę, co okazało się wielkim błędem. Potknęłam się o korzeń i upadłam rozcinając sobie i chyba skręcając kostkę, a ten typ złapał mnie od tyłu i przyłożył mi nóż do krtani. Gdy już myślałam,  że to koniec nagle uścisk się rozluźnił. Szybko odwróciłam się korzystając z okazji, widok który zastałam mnie nie lada zaskoczył. Mój napastnik leżał bezwładnie na ziemia obok niego stał nie kto inny jak...Damon.

Gdy mnie zobaczył szybko do mnie podbiegł.
-Nic ci nie jest?
-Chyba nic, ale możliwe że skręciłam sobie kostkę.
-Choć, pomogę ci wstać.-Chłopak podał mi rękę, ale gdy tylko trochę się podniosłam wylądowałabym na ziemi gdyby nie Damon.

-Zadaje mi się, że nie jesteś w najlepszym stanie. - Wziął mnie na ręce ale ja zaczęłam mu się sprzeciwiać.
-Nie jestem pewien czy dojdziesz do domu o własnych siłach.- Przyznałam mu rację w myślach i uznałam że to chyba lepsze niż dzwonienie do rodziców i proszenie ich o przyjechanie tutaj. Bo niby co bym miała im powiedzieć? Straciłam rachubę czasu, poszłam sama przez ciemny las i zaatakował mnie facet z nożem. Dożywotni zakaz wychodzenia z domu po 20:00.

-A właściwie to... chcesz iść tak do domu?.. bo właściwie to jak chcesz to możesz przenocować u mnie.
-A wiesz, że to nie taki kiepski pomysł? Tylko obiecaj, że mnie nie porwiesz i nie będziesz przetrzymywał.
-Obiecuję- posłał mi przy tych słowach piękny uśmiech.
Gdy już dotarliśmy na miejsce Damon zaniósł mnie do pokoju , położył na łóżku i przykrył kołdrą. Byłam tak zmęczona, że nie zauważyłam kiedy zasnęłam, oraz tego, że chłopak położył się obok mnie i też chyba udał się w krainę snu...
______________________________
Mam nadzieje, że się podobało :-D Bardzo proszę o komentarze, to dla nas bardzo ważne.

Rozdział 1 - Mourning


Wstałam jak zwykle o godzinie dziesiątej rano .Gdy otworzyłam drzwi od swojego pokoju , poczułam zapach naleśników . No tak mama zazwyczaj robiła je w weekendy ... ubrałam się i zeszłam na dół .
- Hej .- Powiedziałam na przywitanie .
- Cześć . Zjesz naleśniki ?- Spytała mama nakładając mi je na talerz bez mojego wcześniejszego potwierdzenia .
- Zjem i zaraz idę, umówiłam się z Sophie .- Powiedziałam niby od niechcenia a twarze moich rodziców zrobiły się jakieś inne .
- Z Sophie... .- Powiedział mój młodszy brat Chad schodzący z góry a ja tylko przytaknęłam .- Spotkasz się z nią na pogrzebie .
- Co ??? Jakim pogrzebie ?- Nic nie rozumiałam .
-  Jej pogrzebie. Sophi nie żyje, zaatakowało ją zwierzę .- Wyjaśnił mój brat . Co ? Jakie zwierzę ? Nagle znikł mój apetyt.  Poszłam do swojego pokoju, musiałam wypłakać się w poduszkę ...
Kilka dni później odbył się pogrzeb mojej najlepszej przyjaciółki . Płakałam jak bóbr . Znałyśmy się od dzieciństwa , wszystko robiliśmy razem a teraz to tak po prostu tego nie było. Nie miałam ochoty iść na stypę , poszłam do Grill'a . Usiadłam przy jednym ze stolików , zamówiłam coś do picia, nawet nie wiedziałam co . Myślałam o tych wszystkich latach , byłyśmy nie rozłączne, jak siostry ... Nagle miejsce na przeciwko mnie zajął mężczyzna , o czarnych włosach i niebiesko zabójczych oczach .
- A co Ty taka smutna ? - Spytał uśmiechając się do mnie . Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji .
- Nie twoja sprawa.
- Jestem Damon Salvatore .- Powiedział podając mi rękę .
- Cassie Smith .- Powiedziałam, po czym uściskałam jego dłoń, która była dziwnie zimna...
- Smith , popularne nazwisko .
- Jeżeli myślisz że takim podrywem komuś zainponujesz to życzę powodzenia .- Oznajmiłam wstając od stołu . Nie miałam ochoty z kimś rozmawiać ...